wtorek, 10 stycznia 2017

Życie to nie jest taka łatwa sprawa.

To jest długi tydzień. Synek ma trochę problemy ze spaniem, tzn. przebudza się około milion razy w nocy. Na mleczko. Albo żeby go głaskać po pleckach. Albo się przytulić i wtedy być głaskanym po pleckach. Albo dlatego, że próbuje się obrócić na brzuch, ale noga mu się zaplątała w drugą nogę i JAK ON MA SIĘ PRZEKRĘCIĆ OMOJBORZE MAMO RATUJ. Chyba zaczyna rozumieć, że to życie to nie jest taka łatwa sprawa i trochę go to przytłacza. Doskonale go rozumiem. Chwilę temu tylko jadł potem spał, jadł potem spał, a często jednocześnie jadł i spał, no chyba lepiej już w życiu być nie może. A tu nagle zaczął ciut więcej kumać, umie powiedzieć kici kici (plując się przy tym okrutnie), umie swoim zabawkowym drewnianym młotkiem obstukać wszystkie drewniane elementy w domu, szklane też (wydaje mi się, że myśli, że je naprawia) oraz z pasją wołać "kotko, kotko" (nie wiem czy chodzi o kota, badania trwają, zbieram reprezentatywną próbę, jak na razie wychodzi fifti fifti, że kot i że wszystko inne). To chyba jasne, że nie da się spokojnie spać w obliczu takich zmian. Co ciekawe budzi się o 7.20 z uśmiechem na ustach i klepie mnie czule po twarzy na znak, że przecież wstajemy. Wszystko rozumiem. Staram się zachować spokój. Nie pytać zbyt napastliwie o 3 w nocy czy on naprawdę nie ma sumienia i litości nad matką i może, żeby przepełz trochę w stronę ojca swego i jego próbował obudzić. BŁAGAM. Ale wszystko ma swoje granice. Dziś pijąc kawę poranną o 10 (Synek ma drzemkę), zabiłam bardzo bardzo wielką i paskudną muchę, żeby nie zakłóciła snu mojego słodkiego słoneczka. I ta mucha, umierając, w akcie ostatecznej zemsty, zupełnie wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu, wykonała bardzo skomplikowany manewr i swym martwym prawie ciałem wpadła do mojej kawy. Pomachała mi ironicznie nóżką. I umarła. Usiadłam. Miałam zamiar się rozpłakać, ale nie było czasu, musiałam łowić muchę, żeby nie zostawiła żadnego swojego kawałka w kawie, bo przecież ponad pół kubka zostało! Bardzo dużego kubka! Wyłowiłam, powiedziałam jej co o niej myślę. Trochę pomogło. O. Dzieć się budzi, idziemy na spacerek <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz